niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 20 ♥

- Dobra to idę zadzwonić.- Zgodziłam się i do nich zadzwoniłam. Po chwili wróciłam do reszty.
- I co? - zapytał Niall.
- Okazało się, że....


- No co się okazało? - zapytał Dylan.
- Dostałam się do drużyny i na treningi!!! - pisnęłam z radości.
- Gratulacje.! - powiedzieli chłopcy.
- Wiedziałem, że uda Ci się skarbie. - Niall musnął mój policzek.
- Dzięki. Wracamy już do domu?
- Jasne. - odparła reszta. Pożegnałam się z Dylan'em i Jake'iem i skierowaliśmy się do domu. Daria postanowiła dziś zrobić obiad. Mmm.. Będzie zapewne pyszny. Właśnie siedzieliśmy w salonie oglądając jakiś film, gdy nagle zadzwonił mój telefon.
- Tak, słucham. - zawsze się tak witam.
- Gosiu tu mama. Ja i tata wraz z mamą Natalii i Darii urządzamy wieczorek przeszłości. Chcieliśmy się zapytać czy przyleciałybyście do Nas? - zapytała moja rodzicielka. Co kilka lat urządzany jest w naszej rodzinie wieczorek przeszłości. Podczas niego wspominamy dawne czasy, wypełniamy postanowienia i takie różne rodzinne rzeczy. To już taka tradycja. Tylko, że trwa to dwa dni. Pierwszego tylko najbliższa rodzina, a drugiego dołączają się przyjaciele.
- A kiedy?
- Za dwa dni. To jak wpadniecie?
- Ja na pewno będę, a jak z dziewczynami to nie wiem. - odpowiedziałam. - Jak coś to Ciocia Danusia i ciocia Kasia niech do nich zadzwonią.
- No zgoda. To do zobaczenia.
 - Mamo!
- Tak?
- A mogłabym z kimś przyjechać? - miałam na myśli Nialla.
- Tak jasne. To czekamy na Was. Pa Buziaki. - zanim odpowiedziałam zakończyła rozmowę.
- Kto dzwonił? - zapytała Natalia, gdy tylko weszłam do pokoju. Opowiedziałam im moją rozmowę i zaraz po tym dziewczyny dostały taki sam telefon. Wiadomo, że każda się zgodziła.
- Dobra chodźcie na obiad. - krzyknęła Daria i wszyscy skierowali się do kuchni. No w sumie my z Niallem to pobiegliśmy.
- Mhmm.. Co tak pachnie? - zapytał Blondyn.
- Czekaj, czekaj... - zaciągnęłam się zapachem dania. - BIGOS! Aaaa..! BIGOS! Daria kocham Cię.! - zaczęłam skakać dosłownie po całej kuchni. Moja kochana DeDe postanowiła zrobić normalne Polskie danie.
- Dobra siadać i jeść. - uspokoiła mnie. Cały obiad się wygłupialiśmy. Później zasiedliśmy z powrotem przy telewizorze i tak minął nam dzień do wieczora.
- Huu... - przeciągnęłam się. - nie wiem jak Wy, ale ja idę spać. Dobranoc. Horan idziesz? - zwróciłam się do mojego chłopaka.
- Taaa.. Też jestem zmęczony. Dobranoc. - pożegnaliśmy się z resztą i skierowaliśmy się do pokoju. Wzięłam swoją koszulkę do spania i poszłam do łazienki. Po skończonych czynnościach wieczornych wróciłam do pokoju. Nialler leżał już po kąpieli na łóżku. Wsunęłam się obok Niego pod kołdrę i wtuliłam w Jego Tors.
- Niall.. - szepnęłam.
- Tak słońce? - odpowiedział.
- Chcesz jechać ze mną do Polski.? Do mojej rodziny na ten wieczorek? - zapytałam. W końcu taki miałam zamiar.
- A ja nie będę czasem przeszkadzał.? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Co Ty! Nawet się już pytałam mamy to się zgodziła. To jak?
- No nie wiem. - odparł.
- No proszę. Zostały dwa tygodnie wakacji. Możemy pojechać na tydzień do Polski, a na drugi zostaniemy w domu. Prooooszęęę... - przeciągnęłam.
- No zgoda, ale pod jednym warunkiem..
- Jakim?
- Na drugi tydzień jedziemy do mojej rodziny. - wyszczerzył ząbki. Nie byłam pewna co do tego, ale skoro to ma go przekonać żeby pojechał ze mną. - To jaak?
- Zgoda. Jutro się pakujemy i lecimy pod wieczór. - Chłopak tylko musnął mój policzek i po chwili już spałam.

* Następnego Dnia *

- NIALL! DO JASNEJ CHOLERY! - krzyknęłam. Od pięciu minut czekam na Niego, a już dawno powinniśmy być w drodze na lotnisko.
- Już idę. - zwrócił się do mnie i rzeczywiście po chwili był obok mnie. Na Nogi wsunęłam swoje Trampki i wyszliśmy. Wsiadłam wraz z Blondynem do taxi i pojechaliśmy na lotnisko. Tam wszystko poszło sprawnie po za fankami. Niall rozdał kilka i po chwili byliśmy już w samolocie. Wsunęłam do uszu słuchawki i zasnęłam. Obudziło mnie dopiero czyjeś szturchanie.
- Kotku wstawaj. Zaraz lądujemy. - usłyszałam głos mojego chłopaka. Przeciągnęłam się leniwie i zapięłam pasy. Samolot gładko wylądował i odprawa też szybko minęła. Na lotnisku miał czekać mój brat Jarek. Rozglądnęłam się.
- Tam jest.! - powiedziałam i pociągnęłam Nialla za rękę.
- Heii szczylu! - krzyknął po polsku.
- Siemka Bracki! - przybiłam mu żółwika. - I proszę mów po angielsku bo Niall nie rozumie Polskiego.
- Jasne. - skwitował - Siemka Stary jestem Jarek, ale mów Jajo. - podał mu rękę.
- Niall. Miło mi Cię poznać. - odpowiedział tym samym. Chłopcy pogadali jeszcze chwilę i autem pojechaliśmy do domu.
- Mamo! - krzyknęłam i rzuciłam się na rodzicielkę. 
- Zającor.! - krzyknął tato. Zawsze mnie tak nazywa. Nie wiem czemu. Przywitałam się z rodzicami.
- Mamo, tato proszę Was mówcie po angielsku. 
- Zgoda to kogo przywiozłaś? - zapytała moja rodzicielka.
- Kochani rodzice to jest właśnie mój chłopak Niall. - przedstawiłam Horana łapiąc go za rękę. - Misiek to jest moja mama Iza i tato Marek.
- Dzień dobry. - zwrócił się do nich. Uścisnął rękę ojca i pocałował dłoń mamy. - Miło państwa poznać.
- Nam też synku. Tyle o Tobie słyszeliśmy. Ten z tego zespołu.. Łan Dajrekszyn?
- Tak to Ja.
- Dobra siadajcie dzieciaczki. Jesteście głodni.? - zapytała mama.
- Oczywiście Ty się jeszcze pytasz? - krzyknęłam zrywając się z kanapy. Poszłam za mamą do kuchni, a Nialler został z moim ojcem i bratem.
- Wiesz co córciu. Widzę, że dobrze trafiłaś. Nie to co ten dupek Damian. Co szykujemy?
- Hm.. Może chlebek zapiekany w serze i żurek w kubeczkach?
- Zgoda. No to do roboty. - wraz z mamą zrobiłyśmy polską kolację i wróciłyśmy do salonu. Wieczór minął przyjemnie.
- Dzieciaczki, a na ile przyjechaliście? - zapytał Ojciec.
- Na tydzień. Nie obrazicie się? - padło pytanie z moich ust.
- No co Wy. Teraz śmigać do łóżek. - odparła mama.
- Iza Oni nie są już dziećmi. - przerwał jej tato.
- Teoretycznie nie, ale praktycznie tak. - wcięłam się i po chwili wszyscy wybuchli śmiechem. - Dobra my uciekamy do mnie do pokoju i jutro wieczorek?
- Tak. To dobranoc. - odparł tato.
- Dobranoc. - powiedzieliśmy równo z Niallem i ruszyliśmy do pokoju.
- I jak Ci się podoba.? - zapytałam gdy tylko wyszłam z łazienki.
- Wiesz bałem się, ale teraz wiem, że nie mam czego. Twój tato i brat są bardzo mili, mama sympatyczna, a kuchnia przyzwoita. Przynajmniej się nie otruję. - powiedział w śmiechu.
- Przy mnie nigdy. Dobra idziemy spać. Jutro pójdziemy pozwiedzać Wrocław. - cmoknęłam go w policzek i wtuliłam się w Niego.
- Dobranoc Myszko. - szepnął mi do ucha.
- Branoc Miśku. - powiedziałam tak samo cicho jak On i już po chwili odpłynęłam do krainy Morfeusza.
____________________________________________
Ten rozdział wyszedł trochę nudny, ale to jest wprowadzenie tego co będzie się działo <3 Mam już pewien pomysł. Dziękuje Wam za te ponad 1000 odwiedzin! JESTEŚCIE BOSCY <3 Kocham Was i liczę na wasz dalszy udział w tym opowiadaniu :** Kocham i Pozdrawiam <3

Niallerkowa ♥

5 komentarzy:

  1. Fajny:D Czekam na kolejny !!:3 Kocham Cię :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha, "przynajmniej się nie otruję" rozbawiło mnie to. ;p
    Fajnie że poznała go z rodziną, ciekawe jak ją przyjmie jego rodzina :) Zapraszam do siebie na nowy rozdział, pozdrawiam Asiek :*

    OdpowiedzUsuń
  3. kooocham ten rozdzial jest genialny :)

    no i wpadaj do mnie jak masz czas i jezeli chcesz to zostawiaj komentarze http://yoursmmille.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Powiem ci,ze dwa dni zajęło mi przeczytanie tych wszystkich części,ale warto było bo opowiadanie jest świetne <3
    Zapraszam również do mnie ;)
    http://szalencze-marzenia-szararzeczywistosc.blogspot.fr/

    OdpowiedzUsuń